wtorek, 27 października 2015

Rozdział 8

"-To są z dwa metry, ja nie mam zamiaru stąd skakać!- spojrzałam na nią spod byka.
-Nie będziemy skakać, głupia jesteś? Czy co?- zaśmiała się.
-W takim razie... jak chcesz zejść?
-Oglądałaś te wszystkie bajki przecież, ześlizgniemy się po prześcieradle.- uśmiechnęła się.
-Boże! Ale ty masz pomysły.- zaczęłam się śmiać tak głośno, że pewnie było mnie słychać na całym mieście.
-Ciszej, czekaj... słyszę kroki... zamknij drzwi i pakuj się, nie mamy czasu."


-Jasne!- natychmiast przekręciłam kluczyk w drzwiach, po czym podeszłam do szafy i wyjęłam z niej wszystkie ubrania oraz buty, a następnie wrzuciłam je do walizki. Po chwili Sara również włożyła swoje rzeczy, które cudem się zmieściły.
-Masz wszystko? Telefon, jakieś buty?- spojrzała na mnie zapinając walizkę.
-Tak, raczej wszystko.- odpowiedziałam.
-Okej, wyrzuć walizkę, ubierz jakieś buty i idziemy.- mówiąc to wzięła do ręki prześcieradła i zaczęła je ze sobą związywać, po czym poszła na balkon je przymocować. Przypomniało mi się, że pod moim łóżkiem leżała stara para czarnych trampek, wyciągnęłam je, a następnie założyłam na swoje stopy.
-Wszystko? Wszystko. Gotowa? Gotowa.- powiedziałam po cichu, po czym chwyciłam do ręki walizkę i poszłam z nią na balkon, gdzie czekała już na mnie Sara.
-I jak trzyma się?- zapytałam dziewczynę.
-Tak, jeszcze raz się ciebie zapytam. Wzięłaś na pewno wszystko? Żebyśmy nie musiały się wracać .- chwyciła walizkę i zrzuciła ją z balkonu.
-Dziewczynki, porozmawiajmy...- usłyszałyśmy pukanie do drzwi.
-Tak, schodźmy już.- mruknęłam, po czym zarzuciłam jedną nogę przez poręcz, a następnie drugą.- Obym nie spadła.- zacisnęłam oczy ze strachu.
-Szybciej.- mruknęła niezadowolona Sara.- Nie powinno się rozwiązać, nie bój się. Po jej słowach chwyciłam do rąk prześcieradło i zaczęłam się powoli zsuwać, a zaraz za mną ona. Po chwili byłyśmy już na ziemi. Sara wzięła do rąk walizkę.
-I gdzie idziemy? Masz jakiś plan?- zapytałam nie wiedząc co robić, ani dokąd się kierować.
-Park.- odparła.
-Co park? Przecież tam jest masa ludzi, na pewno ktoś nas rozpozna i nas wyda.- wyrzuciłam ręce do góry w geście irytacji.
-Tam jest opuszczony dwupiętrowy budynek, przeczekamy tam ten dzień, noc, a... jutro pomyślimy co dalej.- ruszyła w stronę parku.
-Okej.- poszłam za nią.

Gdy przechodziłyśmy obok domu Łukasza i Patryka, zobaczyłam ich w oknie, rozmawiali.
-Oby nas nie zauważyli.- pomyślałam i jak na złość Łukasz odwrócił się i patrzał w naszą stronę ze zdziwioną miną. Mimo to szłyśmy dalej.

*Perspektywa Łukasza*
-Widzisz je?- wskazałem palcem w stronę dziewczyn, tak aby Patryk również je zobaczył.- Gdzie one idą i po co im walizka? Wyprowadzają się?
-Otwórzmy okno.- odpowiedział Patryk.
-Po co? Będziemy do nich krzyczeć?- zapytałem ze zdziwieniem.
-Czemu by nie.- Patryk złapał za klamkę, po czym otworzył okno i wychylił się.
-Ej! Dokąd idziecie? Wyprowadzacie się?- krzyknął.
-Ale z ciebie idiota. Nie powinno nas to obchodzić.- mruknąłem.
-Cicho bądź.
-Można tak powiedzieć, ale to i tak nie jest ważne.- odkrzyknęła Sara.
-Może wam pomóc?- krzyknął ponownie.
-Nie dzięki same sobie poradzimy, to nasza sprawa.- zniknęły za zakrętem.
-Idziemy za nimi?- zapytał Patryk.- Może mają jakieś kłopoty? Ja bym to sprawdził.
-I tak zrobisz jak będziesz chciał, niech ci będzie.- odpowiedziałem zamykając okno.
-Gdzie poszły tak w ogóle?- spojrzał na mnie.
-O ile się nie mylę, to tam był park. 

Po chwili wychodziliśmy z domu.
-Zamknąłeś drzwi?- spojrzałem na Patryka.
-Tak, chodź już.- po jego słowach ruszyliśmy w stronę parku.
-Aż tak bardzo cię ciekawi co one będą robić czy co, bo ja czegoś nie rozumiem.- westchnąłem.
-Może mają kłopoty? Ja tego tak nie zostawię, potem będziemy mieć wyrzuty sumienia, że tego nie sprawdziliśmy wcześniej, zanim coś sie stało.- spojrzał na mnie.
-Ehh... niech ci będzie.

*Perspektywa Natalii*
-Daleko jeszcze?- mruknęłam odgarniając kolejne gałęzie drzew.
-Nie, jeszcze kilka kroków.- odwróciła głowę w moją stronę.- Patrz już go widać!
-I my tam mamy spędzić noc? Same? W lesie?- zaczęłam zasypywać ją pytaniami.- Ty chyba chora jesteś dziewczyno, a jak ktoś tam już jest?
-Nie panikuj, wiele razy już tutaj byłam, sama czy ze znajomymi i jakoś nic mi się nie stało.
-Na co ja się zgodziłam.- odgarnęłam ostatnią gałąź i tuż za Sarą weszłam do środka domu.- Jak tu ciemno.- dodałam rozglądając się dookoła.
-Chodź.- złapała mnie za rękę. Zaczęłyśmy iść do przodu, serce waliło mi niemiłosiernie, nagle zobaczyłam schody, które prowadziły na drugie piętro.
-Pewnie tam idziemy.- pomyślałam. Pierwszy stopień, drugi i tak dalej, zwykłe schody, zwykły dom, niby nie ma nikogo, tylko my, ale mimo to bałam się. Doszłyśmy na górę.
-Już to tutaj?- Sara puściła moją rękę.
-Tak.- położyła walizkę w kącie.
-A gdzie będziemy spać?- rozejrzałam się dookoła szukając chociażby jakiegoś materaca.
-Daj mi chwilkę.- dziewczyna wyciągnęła telefon z kieszeni i wybrała czyjś numer.

*Perspektywa Sary*
-Wojtek? Cześć, wiesz może gdzie jest materac? Nie widzę go nigdzie.
-Hej, znaczy ten co był na "gruzach"?
-Tak, dokładnie.
-Rozwalił się całkowicie, a później jacyś kolesie tu byli i go wywalili przez okno.
-Aa, okej... dzięki.
-Coś się stało?
-Nie nic, dobra ja będę kończyć. Bajo.
-Cześć.- włożyłam telefon z powrotem do kieszeń spodni.

-I?- mruknęła niepewnie Natalia.
-Nie ma nic, wszystko wywalili.- podeszła do okna.- Aa... tutaj leżysz.- mruknęła.
-Czy ty rozmawiasz z materacem?- zachichotała wychylając głowę przez wybite okno.
_________________________________________________________________________________
Halo hej! :D
Jest i 8 rozdział, mam nadzieje, że wam się podobał ^^
Jeśli tak to zostawcie po sobie jakiś ślad w formie komentarza, bądź jeśli jeszcze nie głosowaliście w ankiecie to zachęcam was również do tego! <3
A jeżeli macie jakieś pytania to zadawajcie ja na AKTUALNEGO ask'a: #Yo ηαтαℓiα★✌ na którym jestem praktycznie ciągle :)
Do zobaczenia wkrótce #Yo! <3

sobota, 24 października 2015

Rozdział 7

"Zarzuciłam na ramię torbę i wyszłam z łazienki, po czym wraz z Sarą zaczęłam kierować się na dół.
-Idziecie już?- zapytał chłopak.
-Musimy, dzięki za pomoc.- uśmiechnęła się dziewczyna.
-Kiedyś się odwdzięczymy...- powiedziałam cicho.
-To cześć.- pożegnała się Sara, po czym wyszła, a ja bez słowa podążyłam za nią."


Po chwili byłyśmy już przed naszym domem.
-Wzięłyśmy wszystko tak w ogóle?- zapytała Sara.
-Chyba tak.- odpowiedziała, po czym nacisnęła klamkę od drzwi. Po wejściu do środka od razu ukazała nam się niezadowolona Pani Magda.
-Czemu nie zapytałaś się czy możesz pójść na noc do Caroline?- wyrzuciła ręce do góry w geście irytacji.
-Czy to takie ważne? I tak nie było cię w domu.- przykucnęłam, a następnie zdjęłam swoje buty i położyłam je w kącie.
-Chodźcie jeść już to śniadanie.- mruknęła.
-Nie jestem głodna.. idę do pokoju.- spojrzałam na Sarę.
-Pójdę z Natalią.- uśmiechnęła się.

Po wejściu do pokoju od razu położyłam torbę obok łóżka i rzuciłam się na nie.
-Jak ty się w ogóle czujesz?- spojrzała się na mnie, a następnie usiadła na swoim łóżku.
-Poza tym, że praktycznie nic nie pamiętam, to jest dobrze.- uśmiechnęłam się sarkastycznie.- Dobra, nie wracajmy do tego tematu. Okej?
-Niech ci będzie, zapomnijmy o tej całej imprezie i tym wszystkim.- uśmiechnęła się do mnie siadając na swoje łóżko. 

*Perspektywa Sary*
Chwilę ciszy przerwał dzwoniący telefon. Wyciągnęłam go z przedniej kieszeni spodenek, a następnie spojrzałam na jego ekran. 
-Wojtek.- szepnęła pod nosem, a następnie kliknęłam zieloną słuchawkę.
-Cześć Sara!
-No hej..
-Przepraszam cię, że nie załatwiłem tego dowodu i że nawet nie zadzwoniłem, no ale nie miałem czasu..
-Nic się nie stało i tak nie był potrzebny, akurat nie sprawdzali.- uśmiechnęłam się przyjaźnie zdając sobie sprawę, że i tak tego nie zobaczy.
-Jak dobrze.. już się martwiłem, że się obrazisz.
-Nawet nie pamiętam kiedy byłam na ciebie obrażona.- zaśmiałam się.
-No w sumie.
-Musze kończyć, jak coś to się zdzwonimy.- rozłączyłam się słysząc otwierające się drzwi.

-Dziewczynki...- zaczęła rozmowę nieco niepewnie.- Muszę z wami o czymś porozmawiać.
-No okej, to słuchamy.- spojrzałam na nią.
-Bo wiecie Marek wyjechał..- jęknęła.- I nie wróci.
-Jak to? Co się stało?- zapytałam zaniepokojona.
-Zdradziłam go.- spojrzała na mnie z błagalnym wzrokiem.
-Żartujesz sobie teraz? Jak mogłaś?- patrzałam na nią piorunując ją wzrokiem.
-Nawet nie wiem od czego zacząć, jak wam się wytłumaczyć...- łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
-To nie zaczynaj, nie mam zamiaru tego słuchać!- wrzasnęłam, po czym wybiegłam z pokoju.

*Perspektywa Natalii*
-A ty? Porozmawiasz ze mn...- przerwałam jej.
-Nie mamy o czym rozmawiać! Jak mogłaś? Aż tak było ci źle? Marek chociaż o tym wie?!- krzyknęłam wybiegając z pokoju za Sarą.

Po zejściu na dół skierowałam się do salonu, gdzie siedziała roztrzęsiona Sara.
-Jak ona mogła.- zaczęła mówić.- Co ja mam teraz robić? Jak się zachowywać?
-Ehh...- westchnęłam.- Żebym ja tylko wiedziała...
-Nie chce jej znać! Wyprowadzam się!- wstała z kanapy.
-Jak to? Przecież to nie możliwe... a gdzie się zatrzymasz?- zapytałam nie dowierzając.- Ja rozumiem jesteś zła, ja również, ale...
-Pamiętasz? Mówiłaś że chciałabyś się wyprowadzić... właśnie nadarzyła się okazja!
-No tak, ale... a Marek, twój ojciec? Co z nim?- spojrzałam na Sarę.
-Tym niech się mama zajmie, to ona w końcu wszystko zepsuła...- dziewczyna złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę naszego pokoju.

Po otwarciu drzwi ujrzałyśmy skuloną Panią Magdę, której twarz była wtulona w poduszki. W jednej chwili zrobiło mi się jej żal, ale zaraz mi przeszło, bo w końcu to ona wszystko zniszczyła.
-Wyjdź!- wrzasnęła na mamę Sara.
-Jak ty się do mnie odzywasz? Nie tak cię wychowałam córeczko.- podniosła się z łóżka.
Patrzyłam na tę całą sytuację bezradnie, nie wiedząc czy się odezwać czy lepiej te zbędne komentarze zostawić dla siebie.
-Nie jestem twoją córką! Wyjdź!- wrzasnęła jeszcze głośniej niż wcześniej.
-Co ty w ogóle mówisz? Jak tak możesz?!
-A ty? Jak możesz? Pomyślałaś w ogóle o nas? Hmm?- mruknęła.- Wyjdź...- powiedziała cichszym tonem. Po czym Pani Magda wyszła z pokoju i zamknęła drzwi.
-Pakujemy się.- westchnęła.
-Ty to mówisz poważnie?
-Tak.- mówiąc to wyciągnęła walizkę spod łóżka i położyła ją przed moimi nogami.- Na co czekasz? Nie mamy czasu.
-Dobra, a co dalej? Jak wyjdziemy? Przecież od tak nas nie wypuści z domu, na dodatek z walizką... Pomyślałaś?- spojrzałam na nią, a następnie na walizkę.
-Hmm... masz racje, lepiej byłby gdyby nas nie zauważyła i nawet nie wiedziała jakbyśmy wyszły.- nastała chwila ciszy. Sara zaczęła rozglądać się po pokoju, jakby to miało nam pomóc.- Wiem!- krzyknęła entuzjastycznie.
-Co wiesz?- spojrzałam na nią jak na jakąś wariatkę.
-Patrz!- wskazała ręką na balkon.
-To są z dwa metry, ja nie mam zamiaru stąd skakać!- spojrzałam na nią spod byka.
-Nie będziemy skakać, głupia jesteś? Czy co?- zaśmiała się.
-W takim razie... jak chcesz zejść?
-Oglądałaś te wszystkie bajki przecież, ześlizgniemy się po prześcieradle.- uśmiechnęła się.
-Boże! Ale ty masz pomysły.- zaczęłam się śmiać tak głośno, że pewnie było mnie słychać na całym mieście.
-Ciszej, czekaj... słyszę kroki... zamknij drzwi i pakuj się, nie mamy czasu.
_________________________________________________________________________________
Halo hej! Witam was po dłuższej przerwie :D
W końcu dokończyłam ten nieszczęsny 7 rozdział, a to tylko dlatego, że nie było u mnie prądu i nie miałam co robić, ale mniejsza z tym, mam nadzieje, że znowu zacznę w miarę systematycznie pisać i dodawać te rozdziały... Powróciłam z nową energią i nową weną :D
Zapraszam na mojego ask'a po więcej informacji (#Yo ηαтαℓiα★✌), piszcie komentarze jeśli wam się podobało :3
Do zobaczenia wkrótce! <3